Wyspy Polinezji Francuskiej urzekają nie tylko pięknymi krajobrazami. Na Bora Bora niepodzielnie króluje wulkan, w innych rejonach podziwiać można kolorowe archipelagi, plantacje ananasów czy po prostu ludzi – szczęśliwych, zajmujących się sportami wodnymi czy łowiących ryby.
Większość Polinezyjczyków nigdy nie opuszczało swojego archipelagu. Niegdyś z powodów finansowych, bo ich krainy podbite zostały przez Anglików i Francuzów. Zresztą do dziś na czele ich władz stoi wysoki komisarz, którego mianuje rząd francuski. To on zajmuje się kształtowaniem polityki zagranicznej, dbaniem o porządek publiczny i inne aspekty codziennego życia. Obecnie rdzenni mieszkańcy podróżują głównie pomiędzy swoimi wyspami i każdy, kto choć raz odwiedził to miejsce, łatwo zrozumie dlaczego nie zapuszczają się dalej.
Długa podróż na Bora Bora
Polinezja Francuska cechuje się bowiem bardzo ciepłą wodą i wysoką temperaturą powietrza. oraz innych wysp jest na tyle przyjazny, że łatwo się w nim rozkochać. Do tego mamy wszechobecną, bujną roślinność i barwne ryby praktycznie przy samym brzegu z którego wchodzi się do wielu chatek, ustawionych na palach.
Niestety, do tego raju niełatwo się dostać. Podróż samolotem z przesiadkami z reguły trwa ponad 20 godzin. Wyspy Polinezji Francuskiej znajdują się bowiem na Oceanie Spokojnym – pomiędzy Ameryką Południową a Australią. W Polsce najłatwiej i najszybciej dolecimy tam oczywiście z Warszawy, ale – pomijając nieliczne czartery – bezpośrednich połączeń na Tahiti nie uświadczymy nawet z Okęcia.
150 spokojnych wysp
Praktycznie cały archipelag żyje z turystyki, która jest podstawą PKB, a także rybołówstwa i rolnictwa. Na 150 wyspach i wysepkach znajdziemy ofertę dla wszystkich – milionerów żeglujących luksusowymi jachtami, a także studentów, których największym dobytkiem jest pełny plecak i żołądek.
Nawet w stolicy Tahiti – Papeete – znajdziemy mnóstwo fast foodów czy tanich sklepów spożywczych, w których za niewiele pieniędzy można kupić wystarczająco dużo, by spokojnie cieszyć się dalszą częścią urlopu. Ale jest też luksusowa restauracja, podająca dania kuchni francuskiej oraz słynny nie tylko w Polinezji sahimi – przyrządzoną na mleku kokosowym surową rybę z sałatą, pomidorami i cebulą.
Wulkany, wodospady i magiczne tunele
Bardziej w głębi lądu znajdziemy dolinę Faa Taua, która słynie z malowniczego wodospadu. Otoczony egzotyczną roślinnością tropikalną wodospad, jest stałym punktem programu większości wycieczek. Warto też zdobyć kilka wulkanicznych gór. Wejście na szczyt premiowane jest fantastycznymi widokami krajobrazu wyspy. W wulkanach są też unikatowe na skalę światową tunele wulkaniczne, nazywane „Lawatub”. Najdłuższe i najbardziej efektowne znajdziemy 5 km od miejscowości Hitiaa. Tam turystów nie uświadczymy zbyt wielu, bo wszystkie największe przewodniki je pomijają. Z reguły skupiają się na pokazaniu laguny i możliwości odpoczynku na plaży.
Słynie z niej przede wszystkim Bora Bora. Tu przeważają luksusowe hotele, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak skromne chatki na wodzie. W rzeczywistości w środku znajdziemy wszystkie zdobycze techniki i wygody, jakie tylko przyjdą nam do głowy. Jednak odpoczynek na plaży i leniwe spędzanie czasu, podczas wygrzewania się na słońcu, to nie wszystko. Bora Bora także „strzeże” wulkan, który dumnie góruje nad większością wyspy. Można nawet do niego wejść, bo od dawna nie jest aktywny. Zachęca do tego plątanina lin z supłami, która jednak niektórym niezbyt dobrze kojarzy się z panującym wokół spokojem, więc niewielu decyduje się na to, by się na to odważyć.
Jachtem po Polinezji Francuskiej
Na naszym portalu przeczytasz m.in. , ale z pewnością najprzyjemniejszą formą przemieszczania się będzie . Korzystają z niej również miejscowi, a już po krótkim pobycie, łatwo przekonać się, że to w większości przeszczęśliwi i otwarci ludzie. Praktyczne i szybkie jest pływanie regularnie kursującymi promami, ale jeśli macie trochę czasu (oraz – co tu kryć – trochę pieniędzy) warto wyczarterować jacht, który wynająć można także z obsługą i sternikiem. Dzięki temu Archipelag Tuamotu, Wyspy Markizy, Wyspy pod Wiatrem, czy Wyspy Tubuai zobaczyć można od zupełnie innej strony.
Tatuaże niczym biżuteria
Białego turystę spotka na Polinezji nie tylko szok związany z temperaturą i krajobrazem. Można także przeżyć szok kulturowy. Choćby widząc ciała miejscowych, które pokrywane są wymyślnymi . Polinezyjczycy traktują je jak biżuterię, więc z reguły są bardzo kolorowe, wręcz krzykliwe. Wynikają też z ich tradycji i objęte są wręcz kultem. Od wielu tysięcy lat te małe dzieła sztuki pokrywają ciała miejscowych, a sztuka tatuażu znana jest większości mieszkańców wyspy.
Głównymi miejscami spotkań są pomosty – głównie te, które łączą ze sobą niewielkie i niezbyt oddalone od siebie wyspy. Miejscowi spotykają się tam przy okazji przyprowadzania dzieci do łodzi, które pływają do szkół, albo z okazji połowów, które są – obok windsurfingu – jedną z najbardziej popularnych rozrywek.
Zapewniam, że podróż może i długa, ale na pewno warto się przemęczyć. Oczywiście jeszcze lepiej startować z Niemiec, gdzie są znacznie tańsze połączenia. Opłaca się często nawet polecieć tam tanimi liniami, nawet przespać się w hotelu (oczywiście jesli nie jedziemy pełną familią) i stamtąd mieć już nowy bilet – niełączone połączenie z polskim. Nam udało się tam zaoszczędzić 300 euro na osobę, co przy nienajwiększym budżecie na tę wyprawę było nie bez znaczenia.