Bora Bora oferuje odwiedzającym szczególnie wiele atrakcji do których najbardziej zaliczyć trzeba :
- nurkowanie,
- snorkeling (nurkowanie bez akwalungu),
- nurkowanie z rekinami wraz z atrakcjami ich dokarmiania
Licznym turystom podoba się również sama jazda na nartach wodnych, wycieczki statkiem po wyspach archipelagu, ale też zwiedzanie najpiękniejszych miejsc widokowych w ogólnie pojętej Polinezji. Można też pokusić się o oglądanie podwodnego świata bez konieczności nurkowania, wystarczy udać się na podwoje lagoonarium (gigantycznych gabarytów akwarium).
Wsypy koralowe z definicji do olbrzymich szczególnie nie należą (względem ich powierzchni), tym niemniej na Bora Bora oferuje się turystom przejażdżki terenowymi pojazdami z napędem na cztery koło.
Zdarzają się na szczęście i tacy jednak, którym do szczęścia nie trzeba zbyt wiele, ot wystarczy prozaiczne z pozoru obserwowanie pływających w te i wewte kolorowych i niespotykanie rzadki ryb i zwierząt w morskiej wodzie.
Są tam bowiem intrygujące :
- Papugoryby (które mają tak twarde dzioby że potrafią kruszyć skałę koralową) diabły morskie
a nawet wieloryby przypływające tutaj gremialnie.
Co ciekawe – sam James Cook przypłynąwszy na te wody wokół , nazwał tę wyspę – „Perła Pacyfiku” i nie dziwota że słowa te są po dziś dzień powtarzane niczym buddyjska mantra – one dla tego miejsca stały się szczęśliwą w czasach obecnych przepowiednią.
Aktualnie bowiem ów magnetyczny błękit laguny Bora Bora przyciąga rzesze entuzjastów naturalnego piękna niczym mekka wiernych.
Ale też właściciele hoteli i bungalowów nie zasypiają gruszek w popiele i nie osiadają na laurach, bo nieustannie ci prześcigają się w zapewnieniu każdemu turystce (nawet temu wybrednemu), coraz to bardziej luksusowe i osobliwe warunki przyjemnego wakacyjnego pobytu.
Wieloryby mozna oglądać zarówno z łodzi, jak i nurkując. Polecam to każdemu, bo to naprawdę niesamowite przeżycie, a miejscowi doskonale wiedzą gdzie ich szukać. W naszym przypadku zajęło to wprawdzie aż dwa wypłynięcia, ale opłacało się czekać, bo to niezapomniane chwile. Zobaczyć takiego bydlaka z dosłownie 10 metrów, to się nie zdarza często! Nawet miejscowi byli w szkoku, że udało się tak blisko, ale 30-50 metrów to podobno standard, a wieloryby są tak ogromne, że oglądanie ich na zdjęciach czy w telewizji nawet połowy ogromu nie oddaje. Bora Bora na zawsze zostanie w mojej pamięci, więc jeźdźcie tam – niezależnie od zasobności portfela!