Praktycznie każdy rdzenny mieszkaniec Polinezji Francuskiej może pochwalić się bogato zdobionym tatuażami ciałem. Zamiłowanie do tej formy ozdabiania wynika z legendy, która opowiada, że Tohu – Bóg tatuażu – odpowiada za pomalowanie wszystkich ryb w oceanie. Ludzie nie chcieli być gorsi od zachwycających feerią barw ryb, więc także zaczęli się malować. Niegdyś tatuaż był silnie związany z pełnoletnością i tylko dojrzałe osoby mogły go wykonywać, ale teraz mają je już coraz młodsi. Uważane są za podkreślenie urody, jak w naszej tradycji biżuteria, a często są znacznie bardziej efektowne, bo sztuka tatuażu jest jedną z najbardziej poważnie traktowanych usług.
Autochtoni uwielbiają też muzykę, która towarzyszy im praktycznie bez przerwy. A jak jest muzyka, to jest także taniec, który pełni ważną rolę przy wielu okazjach. Tańczy się na cześć Bogów, ale także w mniej podniosłych momentach – np. podczas powitania gości. Są też specjalne tańce wojenne, które mają przestraszyć wrogów oraz tańce radości, wykonywane po zakończonej zwycięsko bitwie. Tańczy się w akompaniamencie tradycyjnych instrumentów: fletów, bębnów i muszli.
To, co bardzo rzuca się w oczy, nie tylko na Bora Bora i nie tylko podczas ceremonii ślubnych, to zamiłowanie Polinezyjczyków do kwiatów. Wykorzystuje się je do dekoracji miejsc, w których wita się ważnych gości, albo do przyozdabiania domów na specjalną okazję. Nosi się je również we włosach i na ubraniach. Świeże kwiaty – podobnie jak tatuaże – traktowane są jak biżuteria.
Piękne miejsce i piękni, wysportowani mężczyźni 🙂 Jeśli ktoś chce pojechać tam by wybawić się i wytańczyć, to zdecydowanie polecam. Na Bora Bora kobiety z Europy, które są świadome swej kobiecości, mogą się świetnie odstresować i spędzić czas w idealnych plenerach.